Moim oczom ukazał się dom…….mój dom…………..który po chwili był
spalony i zostały tylko fundamenty.
-Dzień dobry! Czy Pani Rose? –zapytał lekarz.
-Tak. Czy……- nie dokończyłam zdania.
-Tak…..Bardzo mi przykro.–odpowiedział.
Pobiegłam przed siebie, miałam wszystko gdzieś. Przynajmniej chwilę pobędę sama. Nie miałam
siły biec dalej, zatrzymałam się. I to był błąd, ktoś złapał mnie w tali,
poczułam drogie perfumy…. Nathan.
-Ciiii….. Uspokój się..-powiedział trzymając moją zimną
dłoń.
-Nie! Nienawidzę Cię! Nienawidzę siebie! –już miałam biec,
ale upadłam, nie miałam siły.
Nathan widząc co się ze mną dzieje, wziął mnie na ręce i
zaniósł do samochodu.
-Wypuść mnie, nienawidzę Cię , dupek…. –mówiłam pod nosem.
-Ciii…..Zaraz będziesz w domu. –powiedział czochrając mnie
po głowie.
Gdy byliśmy na miejscu, zniósł mnie do „mojego pokoju”.
-Śpij. –powiedział, po czym wstał i kierował się do wyjścia.
-Zostaniesz ze mną? –spytałam łapiąc go za nadgarstek.
-A chcesz? –zapytał z lekkim uśmiechem.
-Tak, chcę. –odpowiedziałam sama nie wierząc w to co mówię.
Po chwili Nathan leżał tuż koło mnie. Przy nim nie umiałam
nawet poprawnie wymówić głupiego zdania, ale czułam się przy nim bezpieczna.
* * *
Gdy się obudziłam, miejsce koło mnie było już zajęte przez
kogo innego, przez Willa.
-Co ty tutaj robisz? –spytałam zaspana.
-Przyszedłem do Ciebie. Nie widać? –odpowiedział.
-Czemu ty i Nathan musicie być tacy chamscy? –spytałam
niepewna jego reakcji.
-Czasami po prostu mamy humorki, tak samo jak wy, kobiety.
–odpowiedział śmiejąc się.
-Eeee tam, ja wiem swoje. –odparłam przekręcając się na
drugi bok.
-Przyniosłem Ci śniadanie i ubranie, może Rosie raczy wstać?
–powiedział Nathan wchodząc do pomieszczenia.
Spojrzałam błagalnie na Willa, a ten po chwili wyszedł.
Zrozumieliśmy się bez słów.
-Czemu mnie nie wypuścicie? Przecież Max i tak nie uzbiera
tych pieniędzy. Zabij mnie i po kłopocie. –zaczęłam.
-Oh Rosie, Rosie , Rosie. –powiedział odgarniając moje
kasztanowe włosy.
-Ugh…Czy ty choć raz nie możesz zrobić czegoś po mojej
myśli, a nie twojej?!
-Hm…..Nie? –odparł.
-Idę pod prysznic. –powiedziałam wstając i biorąc ubrania.
Nie wiem na co liczyłam każdego dnia biorąc prysznic. Że
zmyję z siebie te wszystkie wspomnienia? Te myśli które ogarniają moje ciało?
Sama już nie wiem…………….Gdy się umyłam zrobiłam resztę codziennych pierdów, a
następnie wyszłam z łazienki. Byłam ubrana w szare spodnie i niebieską bluzę
oraz czerwoną czapkę.
-Cześć! –przywitała
się ze mną mała dziewczynka.
-Hej?- zapytałam
zdezorientowana.
-Kate na Ciebie czeka
w salonie. Macie podobno biegać. –powiedziała, po czym wyszła śmiejąc się od
ucha do ucha.
Schodząc na dół było
strasznie cicho, za cicho. Było kilka opcji, ale najprawdopodobniej chcieli
mnie zabić. Po prostu jestem dla nich kulą u nogi, od co. Gdy tylko weszłam do salonu pierwsze co
rzuciło mi się w oczy to widok mojego śpiącego brata.
Po chwili otworzyłam oczy, zrozumiałam że to tylko sen, a ja
leże na łóżku.
-Co się ze mną stało? Dlaczego wszyscy się tak na mnie
patrzycie? –zapytałam Will’a, Nathan’a i Kate.
-Od razu po wyjściu z łazienki straciłaś przytomność. –odpowiedział
Will.
-Aha, powiedzmy że rozumiem. Zostawicie mnie samą z Nathan’em?
–zapytałam po chwili namysłu.
-Dobra Will chodźmy stąd, gołąbeczki chcą pobyć same. –wkurzyła
mnie Kate.
Chciałam wstać i przywalić jej z liścia, ale powstrzymałam
się. Gdy Kate i Will wyszli, usiadłam na łóżku, a koło mnie Nathan.
-Więc o czym chciałaś porozmawiać? –zapytał zdziwiony.
-Hmm….Sama nie wiem.
Może o tym że Cię nienawidzę, może o tym że zrujnowałeś mi życie, może o
tym że przez Ciebie nie mam domu, może o tym że mój brat nie żyje, może o tym
że jesteś pierdolonym dupkiem?!
-Ty nic o mnie nie wiesz! –odpowiedział wkurzony chłopak,
przy czym chodził po całym pomieszczeniu.
-Wiem jedno….jesteś pierdolonym dupkiem który zniszczył moje
życie!!!- odpowiedziałam.
-Nie masz prawa się do mnie tak odzywać! –powiedział uderzając
mnie z liścia w twarz.
-A ty nie masz prawa trzymać mnie tutaj w niewoli….. -odpowiedziałam
próbując zatrzymać krwawienie z nosa.
-Zamknij się! –powiedział uderzając mnie jeszcze raz.
Zakręciło mi się w głowie, upadłam. Po chwili urwał mi się
film, a ostatnie co widziałam to widok Nathan’a który wyjmuje z tylnej kieszeni
spluwę.
Według mnie oznaczało to tylko jedno Adios Life, Adios
Bitchachos, Dobranoc na wieki wieków Amen.
____________________________________________________
Jeśli przeczytałeś/przeczytałaś zostaw
komentarz z opinią. Dla Ciebie to tylko chwila, a dla mnie motywacja do pracy.
Przepraszam
za taki….hm…..nudny rozdział, ale nie miałam pomysłu ;-;
Nie wiem czy ktoś się skapnął, ale pochylony druk w
rozdziale to był sen J